wtorek, 18 marca 2008
HISTORIA RASY
HISTORIA RASY
Pierwsze wzmianki o psach zbliżonych wyglądem do współczesnego basenji pochodzą z Egiptu z roku 2700 pne. z okresu panowania IV dynastii. Najstarszy wizerunek tych psów znaleziono w grobowcu faraona Khufu (Cheopsa). Prawdopodobnie "psy Khufu" cieszyły się w Egipcie ogromną popularnością. Były psami do towarzystwa, a jednocześnie stróżującymi i myśliwskimi. Wśród Egipcjan żyły także inne rasy psów, co potwierdzają tablice w grobowcu Antefaa II (2000 rok p. n. e. ), na których przedstawiono cztery wyraźnie różniące się sylwetki psów. Jedna z nich przedstawia niemal doskonałe basenji, a hieroglif opisujący ową sylwetkę stwierdza, że jest to pies wyjący (jodlujący) w odróżnieniu od pozostałych opisanych jako psy szczekające.
Do dziś nie udało się ustalić czy pierwsze basenji przywędrowały na dwór faraonów z serca Afryki, czy też odbyły drogę odwrotną w dół Nilu po upadku imperium faraonów. Pierwsza wersja jest bardziej prawdopodobna, gdyż Pigmeje - uważani za najstarszą rasę ludzką - byli bardzo niechętni wszelkim napływom ze świata zewnętrznego, wręcz bali się przyjmowania zdobyczy cywilizacji. Wobec tego basenji nie mogłyby stanowić tak nieodłącznej części życia Pigmejów, gdyby były elementem obcej kultury. Z drugiej jednak strony istnieje teoria, iż brak umiejętności szczekania u basenji jest skutkiem hodowli odpowiednio prowadzonej przez Egipcjan, którzy to ukierunkowali swoje działania na wyhodowanie psów z zakręconym ogonem, tłumiąc jednocześnie słabo jeszcze rozwiniętą zdolność szczekania. Oczywiście istnieje jeszcze co najmniej kilka teorii tłumaczących pozorne milczenie basenji, więc w tej chwili nie sposób odpowiedzieć gdzie naprawdę swój początek ma ta rasa. Niepodważalnym pozostaje jednak fakt, że żółto rude psy o stojących uszach były i są w Afryce szeroko rozpowszechnione.
Dzięki podróżnikom i badaczom Afryki, którzy już w XVIII i XIX wieku przemierzali ów dziki kontynent, w literaturze znajdujemy prawdziwą kopalnię wiedzy o psach pierwotnych. Jako jeden z pierwszych, a przy tym niezwykle dokładnie, psy Starego Świata opisał Max Siber w rozprawie "Die Hunde Afrikas". Tak oto przedstawia owe zwierzęta: "Pies zadomowiony jest u wszystkich plemion afrykańskich. Częściej wyje niż szczeka. Fakt ten przemawia za tezą, że szczekanie jest cechą nabytą w ciągu długiej domestyfikacji. Najprostszą formą jest zwierzę znane ze starożytnego Egiptu jako rasa króla Suphisa. Jest to mały pies o mocno zakręconym ogonie, stojących uszach, maści żółtej, rudo żółtej, czarno białej lub brudno brązowej. Zazwyczaj jest na wpół zagłodzony". Bardzo różne było znaczenie tych psów, różny był także stosunek ludzi do zwierząt. Niektóre plemiona bardzo ceniły sobie mięso psów, inne składały owe czworonogi różnym bóstwom w ofierze. Większość psów żyła niejako obok ludzi, nie mając konkretnego właściciela, należąc do całej społeczności. Często żywiły się wyłącznie odpadkami i żyły wręcz ha granicy śmierci głodowej. Ich wspólną pokrojową cechą była średnia wysokość wynosząca około 40 cm w kłębie, pionowo stojące uszy i często zakręcony ogon. Dominującą maścią była barwa ruda i brudno brązowa.
Obecnie rozróżnia się około 15-20 typów psów schensi i zalicza się do nich np.: szpica Bataków (batawskiego), psa Papuasów, psa Phu-Quoc z charakterystycznym "garbem" na grzbiecie, psa Bantu itp. Jedynym typem, który osiągnął status rasy, jest pies Pigmejów z Kongo czyli współczesny basenji. Wydaje się, że z innych typów także udałoby się wyodrębnić rasy, lecz póki co szanse ciągle maleją, ponieważ wiele psów pierwotnych zdążyło się już skrzyżować ze sprowadzonymi do Afryki psami europejskimi. Co pewien czas podejmowane są próby stworzenia odrębnych linii psów schensi i na przykład niejaki pan Rotter z Wittinsburga próbuje przy udziale sprowadzonej z Afryki trójki zwierząt stworzyć rasę o umownej nazwie HaHo-Awu (HaHo to nazwa rzeki, nad którą mieszka plemię, od którego ów pan kupił swoje psy). Czy projekt J. Rottera uda się zrealizować? Czas pokaże - na razie trudno to ocenić.
Sytuacja bezpośrednich protoplastów basenji na szczęście różniła się od innych psów schensi. Psy Pigmejów z Kongo służyły przede wszystkim do polowania, a to sprawiło, że będąc przydatne ludziom, cieszyły się sporym szacunkiem. Oczywiście i w tym rejonie Afryki żyły plemiona, które uważały psy za największy przysmak np.: plemię Baama, z czasem jednak specyficzne i efektywne sposoby polowań sprawiły, że te zwierzęta miały dla ludzi ogromną wartość (już nie tylko kaloryczną!). O metodach polowań z basenji będzie jeszcze okazja napisać przy omawianiu ich użytkowania - warto jest tylko podkreślić, iż ich zadaniem było zaganianie zwierzyny do pułapki w kształcie podkowy zbudowanej z wbitych w ziemię włóczni. Nieodłącznym elementem tych łowów były drewniane dzwonki zawieszane na szyi basenji, które informowały myśliwych, gdzie znajdują się ich czworonożni pomocnicy. Najlepsze psy osiągały zawrotne ceny i stały się swego rodzaju ewenementem kultury np.: u Pigmejów Bachwa i Bambuti na cenę za narzeczoną składało się dziesięć oszczepów i jeden pies myśliwski lub jeden pies, dziesięć strzał i dziesięć żelaznych szpilek do włosów. Z ową wartością basenji mieli później także kłopoty europejscy nabywcy pierwszych psów, którzy wspominają, że za cenę dobrego czworonoga mogli nabyć kilka żon miejscowych notabli, a najpiękniejsze okazy były zaś zupełnie nie na sprzedaż.
Pierwsze relacje dotyczące basenji pochodzą z 1869 roku, a znaleźć je można w pamiętnikach z podróży po Afryce niemieckiego badacza Georga Schweinfurtha. Przedstawia on psy ludu Niam-Niam, żyjącego pomiędzy Kongo a Nilem - głównie w Sudanie. Opis tych psów doskonale pasuje do obrazu współczesnych basenji: "należą do małej, zbliżonej do szpica, lecz krótko- i gładkowłosej rasy, z dużymi, zawsze pionowo noszonymi uszami i krótkim, chudym ogonem skręconym jak u prosiaka. Maść odpowiada zawsze barwie jasnej, żółtej skóry, na karku znajduje się biała przepaska. Mają bardzo szpiczasty pysk i silnie wysklepiona głowę, a nogi stosunkowo długie i proste. Podobnie jak wszystkie rasy psów z dorzecza Nilu, nie mają na tylnych łapach wilczych pazurów". Schweinfurth kupił nawet jedną sukę od tubylców (za cenę dwóch miedzianych pierścionków, co w stosunku do poprzednio opisanych cen należy uznać za dobry interes!), lecz pies ten wyskoczył z drugiego piętra hotelu w Aleksandrii i na tym, niestety, zakończyła się pierwsza próba sprowadzenia basenji na kontynent europejski. Stało się jednak oczywiste, że prędzej czy później psy te trafią w ręce hodowców z Europy i chociaż często owe próby kończyły się fiaskiem, to dziś możemy się cieszyć z obecności tych niezwykłych zwierząt obok nas.
Warto jeszcze określić skąd pochodzi nazwa tej pierwotnej rasy. Jeden z podróżników przebywających w Kongo zauważył, że kafryjska nazwa używana nad rzeką Kongo aż po wodospad Stanleya brzmi 'unboua (mboa)', co jest wyrazem dźwiękonaśladowczym. Nad jeziorem Tanganika pies ten nazywa się 'mboi', zaś w Zanzibarze 'roua'. Bardziej konkretnie genezę tej nazwy określa człowiek-legenda hodowli basenji w Europie - Veronica Tudor-Williams. Twierdzi ona, że Pigmeje nazywają swojego psa "małym buszmenem", co w ich języku ma brzmieć mniej więcej właśnie jak basenji (czytaj: basendżi)
Fascynacja, z jaką XIX-wieczni podróżnicy opisywali psy pierwotne spotkane na Czarnym Lądzie, była dowodem, że prędzej czy później psy te trafią na kontynent europejski. Wiadomą rzeczą jest, iż europejska cywilizacja uwielbia egzotyczne nowinki, powoli przejmując nad nimi kontrole i z czasem traktując je jak własne. Ponad sto lat temu Europa chłonęła wszelkie afrykańskie ciekawostki i podobny los spotkał także basenji. O ile jednak w przypadku rzeczy martwych sprawa sprowadzenia na Stary Kontynent wydawała się prosta, o tyle aklimatyzacja i bariery cywilizacji dla psów schensi okazały się w wielu przypadkach zabójcze. Pierwsi hodowcy borykali się z ogromnymi kłopotami, aby doprowadzić do chwili, gdy europejski rozdział życia basenji można było uznać za zapoczątkowany i stabilny.
Jedną z pierwszych prób sprowadzenia do Europy basenji był zakup suki przez niemieckiego badacza Georga Schweinfurtha. Był rok 1869, a próba zakończyła się tragicznie, gdyż suka wyskoczyła z okna hotelu w Aleksandrii. Nie udało się więc "wzbogacić ras europejskich tą nową i obcą odmianą" - jak planował Schweinfurth
Do dziś nie udało się ustalić czy pierwsze basenji przywędrowały na dwór faraonów z serca Afryki, czy też odbyły drogę odwrotną w dół Nilu po upadku imperium faraonów. Pierwsza wersja jest bardziej prawdopodobna, gdyż Pigmeje - uważani za najstarszą rasę ludzką - byli bardzo niechętni wszelkim napływom ze świata zewnętrznego, wręcz bali się przyjmowania zdobyczy cywilizacji. Wobec tego basenji nie mogłyby stanowić tak nieodłącznej części życia Pigmejów, gdyby były elementem obcej kultury. Z drugiej jednak strony istnieje teoria, iż brak umiejętności szczekania u basenji jest skutkiem hodowli odpowiednio prowadzonej przez Egipcjan, którzy to ukierunkowali swoje działania na wyhodowanie psów z zakręconym ogonem, tłumiąc jednocześnie słabo jeszcze rozwiniętą zdolność szczekania. Oczywiście istnieje jeszcze co najmniej kilka teorii tłumaczących pozorne milczenie basenji, więc w tej chwili nie sposób odpowiedzieć gdzie naprawdę swój początek ma ta rasa. Niepodważalnym pozostaje jednak fakt, że żółto rude psy o stojących uszach były i są w Afryce szeroko rozpowszechnione.
Dzięki podróżnikom i badaczom Afryki, którzy już w XVIII i XIX wieku przemierzali ów dziki kontynent, w literaturze znajdujemy prawdziwą kopalnię wiedzy o psach pierwotnych. Jako jeden z pierwszych, a przy tym niezwykle dokładnie, psy Starego Świata opisał Max Siber w rozprawie "Die Hunde Afrikas". Tak oto przedstawia owe zwierzęta: "Pies zadomowiony jest u wszystkich plemion afrykańskich. Częściej wyje niż szczeka. Fakt ten przemawia za tezą, że szczekanie jest cechą nabytą w ciągu długiej domestyfikacji. Najprostszą formą jest zwierzę znane ze starożytnego Egiptu jako rasa króla Suphisa. Jest to mały pies o mocno zakręconym ogonie, stojących uszach, maści żółtej, rudo żółtej, czarno białej lub brudno brązowej. Zazwyczaj jest na wpół zagłodzony". Bardzo różne było znaczenie tych psów, różny był także stosunek ludzi do zwierząt. Niektóre plemiona bardzo ceniły sobie mięso psów, inne składały owe czworonogi różnym bóstwom w ofierze. Większość psów żyła niejako obok ludzi, nie mając konkretnego właściciela, należąc do całej społeczności. Często żywiły się wyłącznie odpadkami i żyły wręcz ha granicy śmierci głodowej. Ich wspólną pokrojową cechą była średnia wysokość wynosząca około 40 cm w kłębie, pionowo stojące uszy i często zakręcony ogon. Dominującą maścią była barwa ruda i brudno brązowa.
Obecnie rozróżnia się około 15-20 typów psów schensi i zalicza się do nich np.: szpica Bataków (batawskiego), psa Papuasów, psa Phu-Quoc z charakterystycznym "garbem" na grzbiecie, psa Bantu itp. Jedynym typem, który osiągnął status rasy, jest pies Pigmejów z Kongo czyli współczesny basenji. Wydaje się, że z innych typów także udałoby się wyodrębnić rasy, lecz póki co szanse ciągle maleją, ponieważ wiele psów pierwotnych zdążyło się już skrzyżować ze sprowadzonymi do Afryki psami europejskimi. Co pewien czas podejmowane są próby stworzenia odrębnych linii psów schensi i na przykład niejaki pan Rotter z Wittinsburga próbuje przy udziale sprowadzonej z Afryki trójki zwierząt stworzyć rasę o umownej nazwie HaHo-Awu (HaHo to nazwa rzeki, nad którą mieszka plemię, od którego ów pan kupił swoje psy). Czy projekt J. Rottera uda się zrealizować? Czas pokaże - na razie trudno to ocenić.
Sytuacja bezpośrednich protoplastów basenji na szczęście różniła się od innych psów schensi. Psy Pigmejów z Kongo służyły przede wszystkim do polowania, a to sprawiło, że będąc przydatne ludziom, cieszyły się sporym szacunkiem. Oczywiście i w tym rejonie Afryki żyły plemiona, które uważały psy za największy przysmak np.: plemię Baama, z czasem jednak specyficzne i efektywne sposoby polowań sprawiły, że te zwierzęta miały dla ludzi ogromną wartość (już nie tylko kaloryczną!). O metodach polowań z basenji będzie jeszcze okazja napisać przy omawianiu ich użytkowania - warto jest tylko podkreślić, iż ich zadaniem było zaganianie zwierzyny do pułapki w kształcie podkowy zbudowanej z wbitych w ziemię włóczni. Nieodłącznym elementem tych łowów były drewniane dzwonki zawieszane na szyi basenji, które informowały myśliwych, gdzie znajdują się ich czworonożni pomocnicy. Najlepsze psy osiągały zawrotne ceny i stały się swego rodzaju ewenementem kultury np.: u Pigmejów Bachwa i Bambuti na cenę za narzeczoną składało się dziesięć oszczepów i jeden pies myśliwski lub jeden pies, dziesięć strzał i dziesięć żelaznych szpilek do włosów. Z ową wartością basenji mieli później także kłopoty europejscy nabywcy pierwszych psów, którzy wspominają, że za cenę dobrego czworonoga mogli nabyć kilka żon miejscowych notabli, a najpiękniejsze okazy były zaś zupełnie nie na sprzedaż.
Pierwsze relacje dotyczące basenji pochodzą z 1869 roku, a znaleźć je można w pamiętnikach z podróży po Afryce niemieckiego badacza Georga Schweinfurtha. Przedstawia on psy ludu Niam-Niam, żyjącego pomiędzy Kongo a Nilem - głównie w Sudanie. Opis tych psów doskonale pasuje do obrazu współczesnych basenji: "należą do małej, zbliżonej do szpica, lecz krótko- i gładkowłosej rasy, z dużymi, zawsze pionowo noszonymi uszami i krótkim, chudym ogonem skręconym jak u prosiaka. Maść odpowiada zawsze barwie jasnej, żółtej skóry, na karku znajduje się biała przepaska. Mają bardzo szpiczasty pysk i silnie wysklepiona głowę, a nogi stosunkowo długie i proste. Podobnie jak wszystkie rasy psów z dorzecza Nilu, nie mają na tylnych łapach wilczych pazurów". Schweinfurth kupił nawet jedną sukę od tubylców (za cenę dwóch miedzianych pierścionków, co w stosunku do poprzednio opisanych cen należy uznać za dobry interes!), lecz pies ten wyskoczył z drugiego piętra hotelu w Aleksandrii i na tym, niestety, zakończyła się pierwsza próba sprowadzenia basenji na kontynent europejski. Stało się jednak oczywiste, że prędzej czy później psy te trafią w ręce hodowców z Europy i chociaż często owe próby kończyły się fiaskiem, to dziś możemy się cieszyć z obecności tych niezwykłych zwierząt obok nas.
Warto jeszcze określić skąd pochodzi nazwa tej pierwotnej rasy. Jeden z podróżników przebywających w Kongo zauważył, że kafryjska nazwa używana nad rzeką Kongo aż po wodospad Stanleya brzmi 'unboua (mboa)', co jest wyrazem dźwiękonaśladowczym. Nad jeziorem Tanganika pies ten nazywa się 'mboi', zaś w Zanzibarze 'roua'. Bardziej konkretnie genezę tej nazwy określa człowiek-legenda hodowli basenji w Europie - Veronica Tudor-Williams. Twierdzi ona, że Pigmeje nazywają swojego psa "małym buszmenem", co w ich języku ma brzmieć mniej więcej właśnie jak basenji (czytaj: basendżi)
Fascynacja, z jaką XIX-wieczni podróżnicy opisywali psy pierwotne spotkane na Czarnym Lądzie, była dowodem, że prędzej czy później psy te trafią na kontynent europejski. Wiadomą rzeczą jest, iż europejska cywilizacja uwielbia egzotyczne nowinki, powoli przejmując nad nimi kontrole i z czasem traktując je jak własne. Ponad sto lat temu Europa chłonęła wszelkie afrykańskie ciekawostki i podobny los spotkał także basenji. O ile jednak w przypadku rzeczy martwych sprawa sprowadzenia na Stary Kontynent wydawała się prosta, o tyle aklimatyzacja i bariery cywilizacji dla psów schensi okazały się w wielu przypadkach zabójcze. Pierwsi hodowcy borykali się z ogromnymi kłopotami, aby doprowadzić do chwili, gdy europejski rozdział życia basenji można było uznać za zapoczątkowany i stabilny.
Jedną z pierwszych prób sprowadzenia do Europy basenji był zakup suki przez niemieckiego badacza Georga Schweinfurtha. Był rok 1869, a próba zakończyła się tragicznie, gdyż suka wyskoczyła z okna hotelu w Aleksandrii. Nie udało się więc "wzbogacić ras europejskich tą nową i obcą odmianą" - jak planował Schweinfurth
HISTORIA BASENJI W EUROPIE I NA ŚWIECIE
Hodowla basenji w Europie i na świecie Marek Marciniak
Kolejna próba ucywilizowania basenji miała miejsce w maju 1894 roku, kiedy to podróżnik Bochert wysłał pierwotne psy Afryki na wystawę w Dortmundzie. Stały się one ogromną atrakcją tego pokazu, wiele gazet poświęciło im osobne artykuły, pisząc o nich, że są "białe z żółtymi lub pręgowanymi łatami, nie szczekają i żyją w pobliżu murzyńskich chat, których mieszkańcy w ogóle się o nich nie troszczą i nigdy ich nie karmią". Podobne reakcje towarzyszyły pierwszym dwóm psom Pigmejów, sprowadzonym do Anglii i wystawianym na Cruft's Dog Show 1895 roku. "Our Dogs" nazwało owe czworonogi - należące do W. R. Temple'a - "afrykańskimi psami buszmeńskimi" lub krócej "Kongo-terierami". Niestety, oba psy - wyrwane z naturalnego środowiska Afryki - w niedługim czasie padły na nosówkę. Ta choroba, jak się później okazało, odegrała ogromną rolę w próbach importowania basenji do Europy.
Równocześnie z pierwszymi "Kongo-terierami" sprowadzonymi do Anglii, dwa psy Pigmejów przybyły do Paryża. Dalsze ich losy są niestety nieznane, ale prawdopodobnie także zbyt długo nie cieszyły się europejskim życiem. Po fiasku, jakim zakończyły się pierwsze próby aklimatyzacji basenji, sądzono, że psy pierwotne nigdy nie zadomowią się w Europie. Uważano, że różnica klimatów pomiędzy kontynentami jest tak wielka, że psy nie są w stanie przyzwyczaić się do nowych warunków. Wydaje się jednak, że główną przyczyną klęski pierwszych importów był brak odporności na psie choroby - w owym czasie masowo występujące w Europie, zaś w Afryce w ogóle niespotykane. Trudności aklimatyzacyjne tylko pogłębiały niską odporność psów, które osłabione stawały się ofiarami wszelkich chorób.
Jednak w roku 1908 zdarzył się fakt, który dał znak miłośnikom psów pierwotnych, iż ich hodowla w Europie jest możliwa. Otóż w berlińskim ogrodzie zoologicznym udało się wyhodować miot psów z Kongo. Opisy tych zwierząt pozwalają stwierdzić, iż niewątpliwie chodziło o miot basenji. Mimo tego sukcesu na dość długi czas Europejczycy zapomnieli o psach z Afryki.
Na szczęście znalazło się paru zapaleńców, którzy powrócili do pomysłu hodowli basenji na Starym Kontynencie. Jedną z nich była Helen Nutting, która w 1923 roku przywiozła sześć psów do Anglii. Psy te pochodziły z Sudanu. Czworonogi doskonale zniosły długą podróż i zostały poddane obowiązkowej kwarantannie, w trakcie której zaszczepiono je przeciw nosówce. I gdy już wydawało się, że import zakończy się sukcesem, wszystkie psy padły na nosówkę w wyniku feralnego szczepienia! Niepowodzenie tego pierwszego licznego importu znowu na kilka lat odsunęło marzenia o hodowli psów afrykańskich.
Los chciał, że psami pierwotnymi zachwyciła się żona angielskiego urzędnika kolonialnego - Olivia Burn. Po raz pierwszy pani Burn odwiedziła Afrykę w 1929 roku i - jak sama mówiła - od razu zakochała się w basenji, a zainteresowała ją przede wszystkim inteligencja, czystość i niekłopotliwe utrzymanie tej rasy. Jeszcze gdy przebywała w Afryce w jej domu zamieszkały pierwsze basenji. Stało się jasne, że w chwili powrotu do Anglii pani Burn zabierze je ze sobą.
Już w trakcie kwarantanny Olivia Burn postarała się, aby jej psy zostały zarejestrowane w księgach Kennel Clubu. Są to pierwsze psy afrykańskie wpisane do ksiąg jako basenji. Jednak jak przed laty obowiązkowe szczepienie przeciw nosówce okazało się zgubne dla "afrykańczyków". Psy zachorowały, a z całego stada przeżyła tylko jedna suka. Pani Burn nie dała za wygraną i w 1933 roku przybył do Anglii samiec KILUBA. Po przebyciu kwarantanny pokrył wcześniej sprowadzoną sukę, jednak już trzy tygodnie później padł na posocznicę!
Kolejna wyprawa pani Burn do Konga zaowocowała sprowadzeniem trójki zwierząt: jednego psa - nazywanego BONGO of Blean oraz dwóch suk - BEREKE i BOKOTO of Blean. Już w czasie kwarantanny jedna z nich - BOKOTO - urodziła szczenięta. Był rok 1937 i w praktyce ten moment uważa się za początek europejskiej hodowli basenji.
W tym samym roku Olivia Burn pokazała swoje psy podczas Cruft's Dog Show, a zainteresowanie tą rasą przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Cała wystawa stanęła pod znakiem "barkless dog", czyli nieszczekającego psa, gazety zamieszczały opisy i zdjęcia psów z Kongo, a hodowczyni udzieliła mnóstwa wywiadów i odpowiadała na setki pytań. Od tej wystawy minęło już 65 lat i z radością należy przyznać, że po tak długim czasie kolejny Cruft's Dog Show stał się areną triumfu basenji - w 2001 roku najpiękniejszym psem tej niezwykle prestiżowej wystawy został Jethard CIDEYANT -potomek pierwszych afrykańskich importów. Olivia Burn nazwała swoją hodowlę "of Blean" i na jej bazie powstały wszystkie pozostałe hodowle. Niewątpliwie dokonania pani Burn należy uznać za pionierskie w rozwoju hodowli basenji, jednak za twórczynię rasy uważa się Veronicę Tudor-Williams - często nazywaną "matką basenji" lub "królową basenji". Psy z jej hodowli nosiły przydomek "of the Congo". Panna Tudor oparła swoją hodowlę na psach "of "Blean", jednocześnie poszerzając pulę genetyczną o bezpośrednie importy z Afryki. Jej celem stało się także sprowadzenie z Czarnego Lądu basenji o innym umaszczeniu niż rudo-białe.
Swoje próby rozpoczęła w 1938 roku, kiedy to przywiozła z Sudanu czarno-biała sukę. Wciąż jednak nad początkami hodowli ciążyło fatum. Suczka tuż po przyjeździe do Anglii padła na wściekliznę, a był to skutek pokąsania jej przez chorego psa jeszcze przed wyjazdem z Afryki. Kolejną wyprawę panna Tudor odbyła w 1939 roku. Udało jej się kupić dwa zwierzęta: psa maści tricolor oraz rudo-białą sukę. "Królowa basenji" nie była jednak do końca zadowolona ze swoich nabytków. Pies SIMOLO of the Congo był zdecydowanie za duży, a i suczce wiele brakowało do wzorcowego basenji. Dość powiedzieć, że suki nigdy nie wykorzystano w hodowli. Na szczęście najlepsze chwile hodowli "of the Congo" miały dopiero nadejść.
Z pomocą przypadku w 1941 roku Veronica Tudor-Williams została właścicielką niedużej lecz wręcz wzorcowej suki, którą z Sudanu sprowadzili państwo Byron. Owa suczka - AMATANGAZI of the Congo, okazała się milowym krokiem w historii hodowli w Europie. Poprzez swoje potomstwo nadała rasie nowoczesny, elegancki pokrój. AMATANGAZI dożyła 14 lat i padła 1 stycznia 1952 roku. Innym psem, który wybitnie wpłynął na jakość populacji europejskich basenji, był sprowadzony z Ameryki w 1952 roku pies Hall's KINGOTO. Był on potomkiem dwojga psów - KJNDU i KASENYI - sprowadzonych do Stanów Zjednoczonych przez p. Trefflicha z Konga Belgijskiego. Angielscy hodowcy wciąż zabiegali o poszerzenie puli genetycznej psów pierwotnych, stąd nieustannie starali się importować obiecujące egzemplarze do swoich hodowli. W tym samym czasie co KINGOTO do Anglii z Sudanu Południowego przybył kolejny samiec - FATTY, który także miał duży wpływ na pokrój współczesnego basenji.
Trudności przy sprowadzaniu psów schensi na Stary Kontynent spowodowały, że cała populacja europejskich basenji opiera się na 11-12 psach. Tylko dzięki temu, że jest to pierwotna rasa, obdarzona naturalnym dążeniem do rozwoju gatunku, udało się wyhodować z kilkunastu psów dość liczną już populację. Choć w praktyce basenji nieustannie hoduje się w pokrewieństwie, to do rzadkości należą choroby genetyczne i dziedziczne.
Rok 1957 można uznać za koniec okresu aklimatyzacji basenji na kontynencie europejskim. W tym to roku BROWN TROUT of the Congo został pierwszym championem Anglii omawianej rasy. Poza tym wydarzeniem jeszcze jeden fakt stał się symbolem zakończenia pierwszego rozdziału hodowli basenji w Europie. Otóż panna Veronica Tudor-Williams została oficjalnie poproszona przez króla Egiptu - Faruka o sprzedaż pary psów tej pierwotnej rasy. Król wysłał do Londynu nadwornego kynologa - Signore Cavazzi, który miał za zadanie wybrać psy i bezpiecznie przetransportować je do Egiptu. Mając nieograniczone możliwości finansowe, Cavazzi zarezerwował dla nich cztery miejsca w kabinie pasażerskiej samolotu i para czworonogów "of the Congo" -jak przystało na królewskie psy - komfortowo spędziła podróż do Afryki. W ten sposób nastąpił symboliczny powrót basenji na Czarny Kontynent, a jednocześnie psy utrwalone na malowidłach w piramidach egipskich faraonów ponownie zamieszkały w kraju nad Nilem.
Równocześnie z pierwszymi "Kongo-terierami" sprowadzonymi do Anglii, dwa psy Pigmejów przybyły do Paryża. Dalsze ich losy są niestety nieznane, ale prawdopodobnie także zbyt długo nie cieszyły się europejskim życiem. Po fiasku, jakim zakończyły się pierwsze próby aklimatyzacji basenji, sądzono, że psy pierwotne nigdy nie zadomowią się w Europie. Uważano, że różnica klimatów pomiędzy kontynentami jest tak wielka, że psy nie są w stanie przyzwyczaić się do nowych warunków. Wydaje się jednak, że główną przyczyną klęski pierwszych importów był brak odporności na psie choroby - w owym czasie masowo występujące w Europie, zaś w Afryce w ogóle niespotykane. Trudności aklimatyzacyjne tylko pogłębiały niską odporność psów, które osłabione stawały się ofiarami wszelkich chorób.
Jednak w roku 1908 zdarzył się fakt, który dał znak miłośnikom psów pierwotnych, iż ich hodowla w Europie jest możliwa. Otóż w berlińskim ogrodzie zoologicznym udało się wyhodować miot psów z Kongo. Opisy tych zwierząt pozwalają stwierdzić, iż niewątpliwie chodziło o miot basenji. Mimo tego sukcesu na dość długi czas Europejczycy zapomnieli o psach z Afryki.
Na szczęście znalazło się paru zapaleńców, którzy powrócili do pomysłu hodowli basenji na Starym Kontynencie. Jedną z nich była Helen Nutting, która w 1923 roku przywiozła sześć psów do Anglii. Psy te pochodziły z Sudanu. Czworonogi doskonale zniosły długą podróż i zostały poddane obowiązkowej kwarantannie, w trakcie której zaszczepiono je przeciw nosówce. I gdy już wydawało się, że import zakończy się sukcesem, wszystkie psy padły na nosówkę w wyniku feralnego szczepienia! Niepowodzenie tego pierwszego licznego importu znowu na kilka lat odsunęło marzenia o hodowli psów afrykańskich.
Los chciał, że psami pierwotnymi zachwyciła się żona angielskiego urzędnika kolonialnego - Olivia Burn. Po raz pierwszy pani Burn odwiedziła Afrykę w 1929 roku i - jak sama mówiła - od razu zakochała się w basenji, a zainteresowała ją przede wszystkim inteligencja, czystość i niekłopotliwe utrzymanie tej rasy. Jeszcze gdy przebywała w Afryce w jej domu zamieszkały pierwsze basenji. Stało się jasne, że w chwili powrotu do Anglii pani Burn zabierze je ze sobą.
Już w trakcie kwarantanny Olivia Burn postarała się, aby jej psy zostały zarejestrowane w księgach Kennel Clubu. Są to pierwsze psy afrykańskie wpisane do ksiąg jako basenji. Jednak jak przed laty obowiązkowe szczepienie przeciw nosówce okazało się zgubne dla "afrykańczyków". Psy zachorowały, a z całego stada przeżyła tylko jedna suka. Pani Burn nie dała za wygraną i w 1933 roku przybył do Anglii samiec KILUBA. Po przebyciu kwarantanny pokrył wcześniej sprowadzoną sukę, jednak już trzy tygodnie później padł na posocznicę!
Kolejna wyprawa pani Burn do Konga zaowocowała sprowadzeniem trójki zwierząt: jednego psa - nazywanego BONGO of Blean oraz dwóch suk - BEREKE i BOKOTO of Blean. Już w czasie kwarantanny jedna z nich - BOKOTO - urodziła szczenięta. Był rok 1937 i w praktyce ten moment uważa się za początek europejskiej hodowli basenji.
W tym samym roku Olivia Burn pokazała swoje psy podczas Cruft's Dog Show, a zainteresowanie tą rasą przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Cała wystawa stanęła pod znakiem "barkless dog", czyli nieszczekającego psa, gazety zamieszczały opisy i zdjęcia psów z Kongo, a hodowczyni udzieliła mnóstwa wywiadów i odpowiadała na setki pytań. Od tej wystawy minęło już 65 lat i z radością należy przyznać, że po tak długim czasie kolejny Cruft's Dog Show stał się areną triumfu basenji - w 2001 roku najpiękniejszym psem tej niezwykle prestiżowej wystawy został Jethard CIDEYANT -potomek pierwszych afrykańskich importów. Olivia Burn nazwała swoją hodowlę "of Blean" i na jej bazie powstały wszystkie pozostałe hodowle. Niewątpliwie dokonania pani Burn należy uznać za pionierskie w rozwoju hodowli basenji, jednak za twórczynię rasy uważa się Veronicę Tudor-Williams - często nazywaną "matką basenji" lub "królową basenji". Psy z jej hodowli nosiły przydomek "of the Congo". Panna Tudor oparła swoją hodowlę na psach "of "Blean", jednocześnie poszerzając pulę genetyczną o bezpośrednie importy z Afryki. Jej celem stało się także sprowadzenie z Czarnego Lądu basenji o innym umaszczeniu niż rudo-białe.
Swoje próby rozpoczęła w 1938 roku, kiedy to przywiozła z Sudanu czarno-biała sukę. Wciąż jednak nad początkami hodowli ciążyło fatum. Suczka tuż po przyjeździe do Anglii padła na wściekliznę, a był to skutek pokąsania jej przez chorego psa jeszcze przed wyjazdem z Afryki. Kolejną wyprawę panna Tudor odbyła w 1939 roku. Udało jej się kupić dwa zwierzęta: psa maści tricolor oraz rudo-białą sukę. "Królowa basenji" nie była jednak do końca zadowolona ze swoich nabytków. Pies SIMOLO of the Congo był zdecydowanie za duży, a i suczce wiele brakowało do wzorcowego basenji. Dość powiedzieć, że suki nigdy nie wykorzystano w hodowli. Na szczęście najlepsze chwile hodowli "of the Congo" miały dopiero nadejść.
Z pomocą przypadku w 1941 roku Veronica Tudor-Williams została właścicielką niedużej lecz wręcz wzorcowej suki, którą z Sudanu sprowadzili państwo Byron. Owa suczka - AMATANGAZI of the Congo, okazała się milowym krokiem w historii hodowli w Europie. Poprzez swoje potomstwo nadała rasie nowoczesny, elegancki pokrój. AMATANGAZI dożyła 14 lat i padła 1 stycznia 1952 roku. Innym psem, który wybitnie wpłynął na jakość populacji europejskich basenji, był sprowadzony z Ameryki w 1952 roku pies Hall's KINGOTO. Był on potomkiem dwojga psów - KJNDU i KASENYI - sprowadzonych do Stanów Zjednoczonych przez p. Trefflicha z Konga Belgijskiego. Angielscy hodowcy wciąż zabiegali o poszerzenie puli genetycznej psów pierwotnych, stąd nieustannie starali się importować obiecujące egzemplarze do swoich hodowli. W tym samym czasie co KINGOTO do Anglii z Sudanu Południowego przybył kolejny samiec - FATTY, który także miał duży wpływ na pokrój współczesnego basenji.
Trudności przy sprowadzaniu psów schensi na Stary Kontynent spowodowały, że cała populacja europejskich basenji opiera się na 11-12 psach. Tylko dzięki temu, że jest to pierwotna rasa, obdarzona naturalnym dążeniem do rozwoju gatunku, udało się wyhodować z kilkunastu psów dość liczną już populację. Choć w praktyce basenji nieustannie hoduje się w pokrewieństwie, to do rzadkości należą choroby genetyczne i dziedziczne.
Rok 1957 można uznać za koniec okresu aklimatyzacji basenji na kontynencie europejskim. W tym to roku BROWN TROUT of the Congo został pierwszym championem Anglii omawianej rasy. Poza tym wydarzeniem jeszcze jeden fakt stał się symbolem zakończenia pierwszego rozdziału hodowli basenji w Europie. Otóż panna Veronica Tudor-Williams została oficjalnie poproszona przez króla Egiptu - Faruka o sprzedaż pary psów tej pierwotnej rasy. Król wysłał do Londynu nadwornego kynologa - Signore Cavazzi, który miał za zadanie wybrać psy i bezpiecznie przetransportować je do Egiptu. Mając nieograniczone możliwości finansowe, Cavazzi zarezerwował dla nich cztery miejsca w kabinie pasażerskiej samolotu i para czworonogów "of the Congo" -jak przystało na królewskie psy - komfortowo spędziła podróż do Afryki. W ten sposób nastąpił symboliczny powrót basenji na Czarny Kontynent, a jednocześnie psy utrwalone na malowidłach w piramidach egipskich faraonów ponownie zamieszkały w kraju nad Nilem.
HODOWLA W EUROPIE I NA ŚWIECIE
Udana aklimatyzacja basenji na Wyspach Brytyjskich sprawiła, że rasą zainteresowali się hodowcy psów z pozostałej części Europy oraz z innych kontynentów. Wspaniałe osiągnięcia psów pierwotnych pochodzących z angielskich hodowli działały na wyobraźnię kynologów europejskich, którzy zapragnęli importować je na Stary Kontynent. W Anglii doskonale rozwijała się hodowla Afrykańczyków, a oprócz znanych już kennelów "of Blean" Olivii Burn i "of the Congo" Veronicy Tudor-Williams, powstawały nowe, prężnie działające, jak na przykład prowadzony przez Jayne Wilson-Stringer - "Horsley". Z tej hodowli wywodzi się najlepszy pies w historii rasy - Ch. GB, Ch. M. Horsley's SIR KINCATD, a ponadto wyhodowano w niej największą liczbę championów oraz pierwszą w historii championkę o umaszczeniu czarno-białym. To właśnie od psów z przydomkiem "Horsley" rozpoczęła się hodowla basenji w Polsce.
Systematycznie powiększająca się populacja psów z Kongo w Europie nigdy nie osiągnęła statusu modnej rasy i do dziś hodowana jest nielicznie. Kontynentalny rozdział hodowli basenji zapoczątkowała Genie Steward Rundle z St-Martin-du Var we Francji. Dziś najlepszą francuską hodowlą, znaną na całym świecie, jest "out of Africa" prowadzona przez Christiana Jouanchicota. Prawie w każdym europejskim kraju można spotkać psy z tego kennelu np.: w Czechach mieszka MASTER MIND out of Africa, w Estonii, w hodowli pani Valdny-Pruel przebywają PEARLY CATES out of Africa i ROXY ROCKET out of Africa, a "francuskim ambasadorem" w Polsce jest IGGY POP out of Africa. Liczna grupa psów z przydomkiem "out of Africa" znalazła swoich właścicieli w Niemczech. NEGRO SPIRITUAL out of Africa to pies Danieli Karcz z Berlina, OVER THE RAINBOW out of Africa należy do Hansa Jurgena Kocha mieszkającego w miejscowości Melle. Jednak to nie te psy przyniosły najwięcej zaszczytów francuskiemu hodowcy. Żywą reklamą kennelu "out of Africa" jest suka MOVIE STAR, której właścicielem jest wspomniany wcześniej pan Koch. Ta piękna, bardzo delikatna suka ma na swoim koncie tytuł Interchampiona, jest championką kilkunastu krajów Europy, a w Polsce, w 1997 roku wygrała Best in Show Międzynarodowej Wystawy Psów Rasowych w Zielonej Górze. Obecnie jest to najbardziej utytułowany basenji w Europie, choć jej zbyt delikatna sylwetka wciąż wzbudza wiele kontrowersji.
W Niemczech działa kilka znanych hodowli, zrzeszonych w 1. Basenji-Klub Deutschland. Obecnie największe sukcesy odnoszą: "Ti-n Abou Teka" Ursuli Grewe z Sindelfingen oraz "Mokoondi" Dagmary Wagner z Soyen. Równie znana jest austriacka "Jangua", której właścicielką jest Phyllis Poduschka-Aigner. Pani Poduschka opiera swoją hodowlę na wspomnianej już linii "Horsley" z Anglii, a podziw budzą jej psy o umaszczeniu czarno-białym.
Eksplozję popularności przeżywa basenji w Stanach Zjednoczonych. Doskonałe eksterierowo psy są wizytówką tamtejszych hodowli, a Zwycięstwo Grupy V FCI na Światowej Wystawie w Mediolanie w 2000 roku przez amerykańskiego Zindika's JOHNY COME GREATLY, pręgowanego psa z kennelu p. Cecily, jest tego najlepszym dowodem. Ten sukces był możliwy dzięki ogromnemu nakładowi pracy hodowców z USA, którzy od lat hodują swoje psy w obostrzonych przez AKC rygorach.
Przełomem w historii basenji na kontynencie amerykańskim był rok 1988, kiedy to czworo entuzjastów rasy - Damera Bolte, Stan Carter, John Curby i Michael Work - zorganizowało safari w Afryce Centralnej. Celem tej wyprawy było sprowadzenie basenji z ich naturalnego środowiska, które miały poszerzyć pulę genetyczną psów w Stanach Zjednoczonych. Obawiano się, że ograniczony materiał genetyczny może doprowadzić do rozwoju chorób, z których jedna - niedokrwistość hemolityczna - już atakowała amerykańskie basenji. Safari odbyło się w okolicach wioski Asura, gdzie od mieszkańców kupiono kilkanaście psów. Amerykanie wspominają o trudnościach z nakłonieniem tubylców do sprzedaży szczeniąt, mimo oferowania za nie wysokich cen.
Świadczy to o dużym przywiązaniu mieszkańców Afryki do swoich psów i poniekąd o braku wiary w dobre intencje przybyszów zza oceanu. Wynikiem eskapady było sprowadzenie do USA 18 basenji, z czego 13 zostało zarejestrowanych przez AKC. O sukcesie wyprawy niech świadczy fakt, iż w chwili obecnej ponad 25% amerykańskiej populacji basenji wywodzi się od importowanych wtedy psów. Także od nich rozpoczęła się hodowla psów o umaszczeniu pręgowanym i wspomniany Zwycięzca Świata 2000 również pochodzi w prostej linii od pierwotnych psów z wioski Asura.
Innymi prężnymi ośrodkami hodowli basenji są Australia i Skandynawia. Hodowane na Północy psy to prawdziwa europejska czołówka, świecąca triumfy na ringach wielu krajów. Na tle doskonałych kennelów wyróżniają się: szwedzka "Faraoland" Heleny Strombert oraz norweska "Watzikima" Annę Modahl. Wybitne psy rodzą się także w Finlandii, gdzie brylują hodowle: "Sternhimmels" Anneli Pukkili oraz, prowadzona przez Leile Karkas - "Mandeville". W rękach pani Pukkili znajdują się tak znakomite basenji jak: Top Basenji Bitch in Finland '95, '96 - Sternhimmels LłEBE LENO-RE oraz Multi BIS Sternhimmels VENIA BONA. Natomiast hodowla "Mandeville" swój "złoty dzień" miała na Światówce w Mediolanie w 2000 roku, gdzie w wyśmienitej stawce zdobyła tytuł Najlepszej Pary Hodowlanej (Mandeville UPLAND LORD + Mandeville SIMB ALI SHEBA) oraz zajęła trzecie miejsce w konkurencji Najlepsza Grupa Hodowlana.
Niezwykle szybko wzrasta liczba wielbicieli basenji w Czechach. Nasi południowi sąsiedzi założyli Basenji Klub Bohemia, zrzeszający już ponad 100 członków. Za czołowe czeskie hodowle należy uznać: "Ananty" Jany Gozovej, "Bena Makima" Hany Hofmanovej, "Ekibondo" Miroslavy Miklisovej, "Hanacek" Miluse Juricovej oraz "Z Ticha Bantu" Pavli Hanakovej.
HISTORIA BASENJI W POLSCE
Historia basenji w Polsce Marek Marciniak ( na chwilę obecną jest znacznie więcej osób, które zaczynają hodować basenji - powstają nowe hodowle.)
W innych krajach sąsiadujących z Polską basenji wciąż wzbudza małe zainteresowanie i można tam spotkać jedynie pojedyncze kennele. Podobnie wygląda sytuacja tej rasy w naszym kraju, w którym działają zaledwie cztery hodowle.
Polski rozdział w europejskiej historii basenji rozpoczął się w 1993 roku, kiedy to do częstochowskiej hodowli "Liwang" Krystyny i Janusza Oparów importowano z Anglii sukę Horsley's SIRCHLOE. Państwo Oparowie obrali sobie za cel kontynuację wybitnej linii "Horsley" i w tym celu już rok później do Polski trafił Horsley's SIR GEORGETAR oraz Adoram TREASURE OVER THE SEA, mający australijskie pochodzenie. Te wspaniałe psy stały się fundamentem hodowli "Liwang", w której urodziło się wiele pięknych basenji, a najbardziej utytułowane z nich to: Int. Ch., Ch. PL, Mł. Ch. PL., Zw. PL, Zw. Klubu PL, multi BIS EASY Rider Liwang oraz jego syn Int. Ch. (w zatw. ), Ch. PL, Mł. Ch. PL, Klub. Ch. Czech, Mł. Zw. PL, Zw. Klubu PL, Zw. Klubu Czech IMPI Liwang.
Również w 1993 roku do Polski sprowadzono z Danii drugą sukę - Fallohide PIA ROSETTA. Dała ona początek hodowli "Ypsylon" prowadzonej przez Izabelę Wiszniewską z Warszawy. (Hodowla ta wcześniej zajmowała się whippetami - przyp. redakcji) Dwa lata później pani Wiszniewska importowała z Francji psa - IGGY POP out of Africa. Para ta dała kilka miotów, z których pochodzą m. in.: Int. Ch.., Ch. PL, Mł. Ch. PL, Ch. UA., Ch. RUS. YUPPI YOO YEI Ypsylon oraz Ch. PL, Mł. Ch. PL, Mł. Zw. Europy, Zw. Klubu PL, Zw. BY., Zw. UA. PEPSI COLA Ypsylon.
Dwie kolejne, najmłodsze stażem, hodowle to warszawski "Asiaczek" Joanny Groszek-Szymańskiej, w której gwiazdą jest importowana z Włoch Int. Ch., Ch. PL, Ch. It. Pulcinella TARANTELLA oraz podlegnicki "Strażnik Lasu" prowadzony przez Annę i Marka Marciniaków. W tej dolnośląskiej hodowli mieszka m. in. wspomniany IMPI Liwang, jego córka - Mł. Ch. PL, Mł. Zw. Europy Środkowej i Wschodniej, Mł. Zw. PL MODLISHKA Strażnik Lasu oraz czarno-biały Mł. Ch. PL, Mł. Zw. Klubu PL MANDEBU Liwang. Warszawskie hodowle w ostatnim czasie importowały kilka basenji z Rosji, Danii, Czech i Włoch, natomiast "Liwang" i opierający się na psach z tej hodowli "Strażnik Lasu" nadal starają się prowadzić słynną linię "Horsley". W tym celu w 2000 roku pokryto dwie suki austriackim, czarno-białym Int. Ch., Ch. A., Ch. Chorwacji, Ch. Słowenii, Ch. Słowacji, Ch. Czech, Zw. Niemiec Jangua B'BUGGA, w którego rodowodzie widnieje taka sława jak Horsley's SIR KINCAID.
Mimo tego, że polskie basenji odnoszą spore sukcesy na zagranicznych ringach, w kraju wciąż są rasą mało znaną. Na szczęście w ostatnim czasie w Europie daje się zauważyć rosnące zainteresowanie psami pierwotnymi i pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce i w Polsce basenji znajdzie wielu miłośników.
W innych krajach sąsiadujących z Polską basenji wciąż wzbudza małe zainteresowanie i można tam spotkać jedynie pojedyncze kennele. Podobnie wygląda sytuacja tej rasy w naszym kraju, w którym działają zaledwie cztery hodowle.
Polski rozdział w europejskiej historii basenji rozpoczął się w 1993 roku, kiedy to do częstochowskiej hodowli "Liwang" Krystyny i Janusza Oparów importowano z Anglii sukę Horsley's SIRCHLOE. Państwo Oparowie obrali sobie za cel kontynuację wybitnej linii "Horsley" i w tym celu już rok później do Polski trafił Horsley's SIR GEORGETAR oraz Adoram TREASURE OVER THE SEA, mający australijskie pochodzenie. Te wspaniałe psy stały się fundamentem hodowli "Liwang", w której urodziło się wiele pięknych basenji, a najbardziej utytułowane z nich to: Int. Ch., Ch. PL, Mł. Ch. PL., Zw. PL, Zw. Klubu PL, multi BIS EASY Rider Liwang oraz jego syn Int. Ch. (w zatw. ), Ch. PL, Mł. Ch. PL, Klub. Ch. Czech, Mł. Zw. PL, Zw. Klubu PL, Zw. Klubu Czech IMPI Liwang.
Również w 1993 roku do Polski sprowadzono z Danii drugą sukę - Fallohide PIA ROSETTA. Dała ona początek hodowli "Ypsylon" prowadzonej przez Izabelę Wiszniewską z Warszawy. (Hodowla ta wcześniej zajmowała się whippetami - przyp. redakcji) Dwa lata później pani Wiszniewska importowała z Francji psa - IGGY POP out of Africa. Para ta dała kilka miotów, z których pochodzą m. in.: Int. Ch.., Ch. PL, Mł. Ch. PL, Ch. UA., Ch. RUS. YUPPI YOO YEI Ypsylon oraz Ch. PL, Mł. Ch. PL, Mł. Zw. Europy, Zw. Klubu PL, Zw. BY., Zw. UA. PEPSI COLA Ypsylon.
Dwie kolejne, najmłodsze stażem, hodowle to warszawski "Asiaczek" Joanny Groszek-Szymańskiej, w której gwiazdą jest importowana z Włoch Int. Ch., Ch. PL, Ch. It. Pulcinella TARANTELLA oraz podlegnicki "Strażnik Lasu" prowadzony przez Annę i Marka Marciniaków. W tej dolnośląskiej hodowli mieszka m. in. wspomniany IMPI Liwang, jego córka - Mł. Ch. PL, Mł. Zw. Europy Środkowej i Wschodniej, Mł. Zw. PL MODLISHKA Strażnik Lasu oraz czarno-biały Mł. Ch. PL, Mł. Zw. Klubu PL MANDEBU Liwang. Warszawskie hodowle w ostatnim czasie importowały kilka basenji z Rosji, Danii, Czech i Włoch, natomiast "Liwang" i opierający się na psach z tej hodowli "Strażnik Lasu" nadal starają się prowadzić słynną linię "Horsley". W tym celu w 2000 roku pokryto dwie suki austriackim, czarno-białym Int. Ch., Ch. A., Ch. Chorwacji, Ch. Słowenii, Ch. Słowacji, Ch. Czech, Zw. Niemiec Jangua B'BUGGA, w którego rodowodzie widnieje taka sława jak Horsley's SIR KINCAID.
Mimo tego, że polskie basenji odnoszą spore sukcesy na zagranicznych ringach, w kraju wciąż są rasą mało znaną. Na szczęście w ostatnim czasie w Europie daje się zauważyć rosnące zainteresowanie psami pierwotnymi i pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce i w Polsce basenji znajdzie wielu miłośników.
UŻYTKOWANIE I CHARAKTER BASENJI
Użytkowanie i charakter basenji. Basenji nie jest psem dla początkującego kynologa. Marek Marciniak UŻYTKOWANIE BASENJI
W starożytnym Egipcie psy w typie basenji były uznawane za psy do towarzystwa, ale ceniono je także jako psy stróżujące i myśliwskie. Z czasem jednak - już na terenach dzikiej Afryki Środkowej - traktowano je wyłącznie jako psy myśliwskie, pomagające tubylcom w polowaniach na drobną zwierzynę. Znaczenie psa w życiu poszczególnych plemion było bardzo zróżnicowane i istniały ludy, które opierały swoje przetrwanie na zdolnościach łowieckich basenji. Większość XIX-wiecznych podróżników, opisujących Afrykę i zamieszkujące ją psy, wspominało o użytkowaniu psów schensi. Zwracali oni uwagę przede wszystkim na metody polowań miejscowej ludności z tymi nie szczekającymi czworonogami. Max Siber - badacz Afryki, zachwycony psami pierwotnymi - opierając się na własnych obserwacjach oraz relacjach innych podróżników i opisując zwyczaje kameruńskiego ludu Bakwiri zauważa: "że posługują się na polowaniu psami. Wieszają im na szyjach drewniane dzwonki. Każdy właściciel rozpoznaje swojego psa, na przykład podczas poszukiwań w krzakach, po dźwięku kołatki czy dzwonka. Podobny sposób użytkowania znany jest także w plemionach Yictoria Nyam-za i Niam-Niam". Obraz polowań z psami noszącymi na szyjach drewniane kołatki przedstawiany był w wielu relacjach z Czarnego Lądu. Owe kołatki stały się symbolem polowań z psami pierwotnymi. Ich budowę opisał Siber, który stwierdził, iż "są to wydrążone kawałki drewna wielkości pięści, w kształcie soczewki, które od dołu mają otwór. W nim wisi serce z drewna lub kości. Przy każdym ruchu czynią one wiele hałasu. Każdy rozpoznaje swojego psa po dźwięku kołatki"
. Zadaniem basenji w trakcie polowania było zaganianie zwierzyny do pułapki w kształcie podkowy, zbudowanej z wbitych w ziemię włóczni lub też w rozwieszone w zaroślach sieci. Rytuał polowania z psami zbadał dokładnie współczesny znawca Afryki - C. A. W. Guggisberg, który w 1978 roku odwiedził Pigmejów Bambuti z lasów Ituri w byłym Kongo Belgijskim. Napisał on potem: "Razem z pewnym Amerykaninem, który kręci film dla telewizji, założyliśmy obozowisko w pobliżu dwóch wiosek Pigmejów Bambuti. Chcieliśmy poznać przede wszystkim metody polowania tych małych ludzi i dlatego uzgodniliśmy z naczelnikiem wsi, że przez kilka dni z rzędu będziemy towarzyszyć jemu i jego ludziom w wyprawach do lasu. Gdy wyruszyliśmy po raz pierwszy, poszedł z nami cały orszak, mężczyźni, kobiety, dzieci, a nawet niemowlęta. Pomiędzy Pigmejami skakało z pół tuzina małych psów, najczęściej o szpiczastych uszach, z których każdy nosił na szyi drewniany dzwonek. Na początku specjalnie mnie to nie zdziwiło, lecz po pewnym czasie uświadomiłem sobie, że jeszcze nie słyszałem, aby któryś z tych psów zaszczekał. Ponieważ zwierzęta nie szczekały, to klekotanie dzwonków miało wskazywać myśliwym kierunek, w którym ich pomocnicy pogonili za zwierzyną. Gdy jednak później należało bezgłośnie poruszać się przez las, właściciele psów, jak mogliśmy to zaobserwować, napchali do dzwonków liści, tłumiąc w ten sposób ich dźwięk. Podczas naszych wypraw łowieckich widziałem jak te małe psy zaganiały do wydrążonego drzewa jeżozwierze i jak parokrotnie goniły małe antylopy - dukery. Właściciele zachęcali je do tego, uderzając się płaską dłonią w piersi i wołając w języku Bambuti odpowiednik naszego - łap go". Niezwykle ciekawą rzecz opisał w swoich relacjach dr Franz Stuhlmann, który badając obyczaje afrykańskich plemion zauważył, że "chociaż także u Bakongo psy należą do różnych właścicieli, to podlegają nadzorowi konkretnego człowieka spełniającego podobną rolę jak kennel huntsman w angielskim polowaniu na lisy. Do niego należy codzienne kamienie psów. Większość członków plemienia nosi małe piszczałki zawieszone na szyi i wydaje się, że psy bez trudu odróżniają ton piszczałki swojego opiekuna od wszystkich innych. W chwili, gdy ten tylko zagwiżdże, wszystkie tłoczą się dookoła niego, aby dostać papkę z manioku, którą miedzy nich rozdziela".
Studiując cytowane fragmenty relacji z podróży po Czarnym Lądzie rodzi się pytanie: jak dziś wykorzystuje się wartość użytkową współczesnego basenji hodowanego poza Afryką? Niestety - z kilku powodów stracił on status rasy myśliwskiej i traktowany jest raczej jako pies do towarzystwa, choć na pewno nie jest to rodzaj psa - przytulanki. Nie znalazł on uznania w oczach współczesnych myśliwych, gdyż - po pierwsze: zmieniły się metody polowań i zabroniono łowów z użyciem ostrokołów i siatek (za wyjątkiem odłowów zwierząt), a po drugie brak możliwości okiełznania temperamentu łowieckiego tych niezależnych psów dyskwalifikuje je przy innych metodach polowań. Basenji, szczególnie w grupie, w momencie wytropienia lub zauważenia zwierzyny stają się głuche na wszelkie komendy i wiedzione własnym instynktem rozpoczynają samodzielne łowy. Jedynym miejscem, gdzie wykorzystuje się ogromną chęć pogoni basenji za zwierzyną, są - niezwykle popularne w Stanach Zjednoczonych - zawody coursingowe. Przypominają one wyścigi chartów, gdzie psy gonią wabik imitujący uciekające zwierzę. Niektóre hodowle w USA specjalizują się w chowie basenji używanych w tego typu zawodach. Niewątpliwym pozostaje fakt, iż - co podkreślają obserwatorzy tych gonitw - basenji w pełnym biegu, z lekko rozprostowanym ogonem, potrafiący - w niezwykle wydajnym galopie - zakręcać w miejscu, to niezapomniany widok.
CHARAKTER BASENJI
CHARAKTER BASENJI
Basenji od innych ras różni się nie tylko "nieco skromnym", acz pięknym wyglądem, lecz przede wszystkim cechami charakteru. Nie ma innej rasy, która posiadałaby tak barwną paletę zachowań i niezależną osobowość. Choć obecnie traktowane są jako psy do towarzystwa, to w żaden sposób nie kwalifikują się na psy-kanapowce. Mimo tego że od chwili, gdy basenji trafił z Afryki na Stary Kontynent, minęło już sporo czasu, to jednak niezmiennie jest to pies o prawdziwie pierwotnym instynkcie. Ogromny temperament, samodzielność i niezależność, powiązane z niezwykłą inteligencją, to główne cechy charakteru basenji. Zachowuje on dystans do otaczającej go rzeczywistości, niechętnie się podporządkowuje, przez co często uznawany jest przez laików za psa upartego i wręcz głupiego. Prawda jest jednak taka, iż osobnik tej rasy sam potrafi ocenić sytuację w jakiej się znajduje i często weryfikuje nasze polecenia, ignorując te, które z jego punktu widzenia są bezsensowne i nie przyniosą żadnej korzyści, prócz ulotnego zadowolenia właściciela. Takie zachowanie zazwyczaj jest dla jego pana irytujące, ale trudno... taki jest basenji. Nie należy więc oczekiwać od tego psa uległości czy karności, wszelkie szkolenia wykraczające poza podstawy posłuszeństwa w większości przypadków nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. Poza tym basenji jest wesołym, ciekawskim i ruchliwym psem, o kociej naturze, która ujawnia się także w jego zachowaniu np. często przyjmuje kocią pozycję leżąc ze skrzyżowanymi łapami i jeśli to możliwe zajmuje jak najwyższe miejsce, aby powiększyć pole obserwacji. Bystrość i przebiegłość tych czworonogów zauważyć można także w ich spojrzeniu - tajemniczym i przenikliwym. W chwilach zainteresowania i wzmożonej uwagi marszczy czoło i z ciekawością przechyla głowę na boki. Ogólnie tworzy to obraz psa, z którego emanuje inteligencja i pewność siebie. O owej pewności siebie nie wolno zapominać w trakcie spacerów z basenji, gdyż jako nieustraszony Afrykańczyk nie boi się on ruchu ulicznego i nigdy nie przyjdzie mu do głowy, że nadjeżdżający samochód może być niebezpieczny. Podobnie jest z obcymi psami, którym typowy basenji nigdy nie schodzi z drogi, a dorosły samiec o mocnym charakterze wręcz atakuje wszelkie nieznane mu czworonogi. Z tego powodu basenji powinien być wyprowadzany na spacery wyłącznie na smyczy. Niestety, wspomniany wcześniej instynkt łowiecki nie pozwala także na spokojny spacer z potomkiem psów schensi po łące lub w lesie.
Mimo nieograniczonej samodzielności tego psa niezwykle mocno przywiązuje się on do właścicieli. Lubi także dzieci, choć nieustannie traktuje je lekceważąco, jakby "z góry" - nie przyjdzie mu jednak do głowy użycie zębów w trakcie zabawy z małym człowiekiem. Basenji przepada za towarzystwem ludzi i nawet wobec obcych nie bywa agresywny. Sam jednak, podobnie jak koty, wybiera czas kiedy ma ochotę na głaskanie i czułości.
Psy tej pierwotnej rasy nie lubią samotności i pozostawione na dłużej same w domu miewają niszczycielskie skłonności. Sposobem na to jest przyzwyczajenie młodego psa do przebywania, w chwilach naszej nieobecności, w klatce. Choć na początku trudno jest mu pogodzić się z takim ograniczeniem wolności, to jednak z czasem klatka staje się dla niego miejscem pełnego azylu i mając ochotę na chwilę spokoju sam się do niej chowa. Ważne jest, aby pamiętać o potrzebie ruchu u basenji, więc każde przebywanie w zamknięciu należy mu wynagrodzić jak największą porcją zabaw i spacerów.
Basenji przebywające w grupie szybko ustalają między sobą hierarchię i niestety bywa tak, że jeśli do stada trafią dwa samce o mocnych osobowościach, to prędzej czy później dochodzi pomiędzy nimi do walki - często "na śmierć i życie". W takich przypadkach nieuniknione jest odseparowanie psów od siebie i praktycznie dożywotnie pilnowanie, aby psy nie miały okazji do ponownej konfrontacji. Nie zawsze istnieją warunki do prowadzenia takiej hodowli, należy więc odradzić pomysł posiadania dwóch samców. Problem ten nie istnieje, gdy w hodowli nie ma suk, o które walczą psy. Często zdarzają się walki pomiędzy sukami lub psem i suką, jednak nie są one tak zajadłe i zazwyczaj kończą się bardzo szybko porównaniem siły i ustaleniem hierarchii. Istnieje jedna bardzo ważna zależność, która wpływa na charakter basenji. Otóż zupełnie inaczej może zachowywać się pies hodowany pojedynczo od psów żyjących w grupie. Osobnik bez stałego kontaktu z innymi przedstawicielami rasy jest o wiele bardziej posłuszny i karny. Najczęściej takie psy są przyjacielskie w stosunku do innych zwierząt, potrafią bez oporów nauczyć się przychodzenia "do nogi" na spacerze i w większości są to psy układne, o zrównoważonym charakterze. Stado basenji zachowuje się tak jak nakazuje im to natura, żyją dla siebie i można odnieść wrażenie, że świetnie poradziły by sobie bez człowieka. Na szczęście przy odrobinie dobrej woli można znaleźć "złoty środek", czyli właściwe miejsce właściciela w grupie Afrykańczyków.
Pielęgnacja basenji ogranicza się do minimum. Jest to niezwykle czysta rasa, potrafiąca myć się jak kot. Swoją krótką sierść same szybko dopro wadzają do porządku, przy czym warto podkreślić, że psy te nie wydzielają żadnego zapachu.
Basenji nie jest psem dla początkującego kynologa. Wymaga odpowiedniego traktowania i zrozumienia. Najlepiej gdy trafia do zrównoważonego i odpowiedzialnego człowieka, który nie stroni od aktywnego wypoczynku. Jest to niewątpliwie trudny pies - jego mocna psychika i silna osobowość czasami dają się we znaki właścicielowi, poirytowanemu faktem, iż jego polecenia są nagminnie lekceważone przez czworonoga. Mimo to oryginalność i inteligencja tej rasy zapewniają wszystkim domownikom niezapomniane wrażenia każdego dnia, a jednocześnie dają gwarancję, że przyjaźń basenji to uczucie szczere i dozgonne.
Basenji od innych ras różni się nie tylko "nieco skromnym", acz pięknym wyglądem, lecz przede wszystkim cechami charakteru. Nie ma innej rasy, która posiadałaby tak barwną paletę zachowań i niezależną osobowość. Choć obecnie traktowane są jako psy do towarzystwa, to w żaden sposób nie kwalifikują się na psy-kanapowce. Mimo tego że od chwili, gdy basenji trafił z Afryki na Stary Kontynent, minęło już sporo czasu, to jednak niezmiennie jest to pies o prawdziwie pierwotnym instynkcie. Ogromny temperament, samodzielność i niezależność, powiązane z niezwykłą inteligencją, to główne cechy charakteru basenji. Zachowuje on dystans do otaczającej go rzeczywistości, niechętnie się podporządkowuje, przez co często uznawany jest przez laików za psa upartego i wręcz głupiego. Prawda jest jednak taka, iż osobnik tej rasy sam potrafi ocenić sytuację w jakiej się znajduje i często weryfikuje nasze polecenia, ignorując te, które z jego punktu widzenia są bezsensowne i nie przyniosą żadnej korzyści, prócz ulotnego zadowolenia właściciela. Takie zachowanie zazwyczaj jest dla jego pana irytujące, ale trudno... taki jest basenji. Nie należy więc oczekiwać od tego psa uległości czy karności, wszelkie szkolenia wykraczające poza podstawy posłuszeństwa w większości przypadków nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. Poza tym basenji jest wesołym, ciekawskim i ruchliwym psem, o kociej naturze, która ujawnia się także w jego zachowaniu np. często przyjmuje kocią pozycję leżąc ze skrzyżowanymi łapami i jeśli to możliwe zajmuje jak najwyższe miejsce, aby powiększyć pole obserwacji. Bystrość i przebiegłość tych czworonogów zauważyć można także w ich spojrzeniu - tajemniczym i przenikliwym. W chwilach zainteresowania i wzmożonej uwagi marszczy czoło i z ciekawością przechyla głowę na boki. Ogólnie tworzy to obraz psa, z którego emanuje inteligencja i pewność siebie. O owej pewności siebie nie wolno zapominać w trakcie spacerów z basenji, gdyż jako nieustraszony Afrykańczyk nie boi się on ruchu ulicznego i nigdy nie przyjdzie mu do głowy, że nadjeżdżający samochód może być niebezpieczny. Podobnie jest z obcymi psami, którym typowy basenji nigdy nie schodzi z drogi, a dorosły samiec o mocnym charakterze wręcz atakuje wszelkie nieznane mu czworonogi. Z tego powodu basenji powinien być wyprowadzany na spacery wyłącznie na smyczy. Niestety, wspomniany wcześniej instynkt łowiecki nie pozwala także na spokojny spacer z potomkiem psów schensi po łące lub w lesie.
Mimo nieograniczonej samodzielności tego psa niezwykle mocno przywiązuje się on do właścicieli. Lubi także dzieci, choć nieustannie traktuje je lekceważąco, jakby "z góry" - nie przyjdzie mu jednak do głowy użycie zębów w trakcie zabawy z małym człowiekiem. Basenji przepada za towarzystwem ludzi i nawet wobec obcych nie bywa agresywny. Sam jednak, podobnie jak koty, wybiera czas kiedy ma ochotę na głaskanie i czułości.
Psy tej pierwotnej rasy nie lubią samotności i pozostawione na dłużej same w domu miewają niszczycielskie skłonności. Sposobem na to jest przyzwyczajenie młodego psa do przebywania, w chwilach naszej nieobecności, w klatce. Choć na początku trudno jest mu pogodzić się z takim ograniczeniem wolności, to jednak z czasem klatka staje się dla niego miejscem pełnego azylu i mając ochotę na chwilę spokoju sam się do niej chowa. Ważne jest, aby pamiętać o potrzebie ruchu u basenji, więc każde przebywanie w zamknięciu należy mu wynagrodzić jak największą porcją zabaw i spacerów.
Basenji przebywające w grupie szybko ustalają między sobą hierarchię i niestety bywa tak, że jeśli do stada trafią dwa samce o mocnych osobowościach, to prędzej czy później dochodzi pomiędzy nimi do walki - często "na śmierć i życie". W takich przypadkach nieuniknione jest odseparowanie psów od siebie i praktycznie dożywotnie pilnowanie, aby psy nie miały okazji do ponownej konfrontacji. Nie zawsze istnieją warunki do prowadzenia takiej hodowli, należy więc odradzić pomysł posiadania dwóch samców. Problem ten nie istnieje, gdy w hodowli nie ma suk, o które walczą psy. Często zdarzają się walki pomiędzy sukami lub psem i suką, jednak nie są one tak zajadłe i zazwyczaj kończą się bardzo szybko porównaniem siły i ustaleniem hierarchii. Istnieje jedna bardzo ważna zależność, która wpływa na charakter basenji. Otóż zupełnie inaczej może zachowywać się pies hodowany pojedynczo od psów żyjących w grupie. Osobnik bez stałego kontaktu z innymi przedstawicielami rasy jest o wiele bardziej posłuszny i karny. Najczęściej takie psy są przyjacielskie w stosunku do innych zwierząt, potrafią bez oporów nauczyć się przychodzenia "do nogi" na spacerze i w większości są to psy układne, o zrównoważonym charakterze. Stado basenji zachowuje się tak jak nakazuje im to natura, żyją dla siebie i można odnieść wrażenie, że świetnie poradziły by sobie bez człowieka. Na szczęście przy odrobinie dobrej woli można znaleźć "złoty środek", czyli właściwe miejsce właściciela w grupie Afrykańczyków.
Pielęgnacja basenji ogranicza się do minimum. Jest to niezwykle czysta rasa, potrafiąca myć się jak kot. Swoją krótką sierść same szybko dopro wadzają do porządku, przy czym warto podkreślić, że psy te nie wydzielają żadnego zapachu.
Basenji nie jest psem dla początkującego kynologa. Wymaga odpowiedniego traktowania i zrozumienia. Najlepiej gdy trafia do zrównoważonego i odpowiedzialnego człowieka, który nie stroni od aktywnego wypoczynku. Jest to niewątpliwie trudny pies - jego mocna psychika i silna osobowość czasami dają się we znaki właścicielowi, poirytowanemu faktem, iż jego polecenia są nagminnie lekceważone przez czworonoga. Mimo to oryginalność i inteligencja tej rasy zapewniają wszystkim domownikom niezapomniane wrażenia każdego dnia, a jednocześnie dają gwarancję, że przyjaźń basenji to uczucie szczere i dozgonne.
Subskrybuj:
Posty (Atom)